Marat/Sade Przedstawienie Teatrze Osterwy w Lublinie.
Brzyk, jeden z najważniejszych reżyserów pokolenia,
dwukrotny zdobywca Lauru Konrada na festiwalu Interpretacje w Katowicach, znany
jest lubelskiej publiczności z inscenizacji dramaturgii współczesnej. Tym razem
sięga po jeden z teatralnych arcydramatów XX wieku.
Akcja sztuki Weissa rozgrywa się w roku 1808 w przytułku dla
osób obłąkanych w Charenton. Polityczny zesłaniec, uczestnik rewolucji
francuskiej, libertyn de Sade wystawia sztukę teatralną opowiadającą o
wydarzeniach sprzed piętnastu lat, tj. o zabójstwie przywódcy rewolucji Marata
przez żyrondystkę Corday. Scenografią przedstawienia jest sala kąpielowa
zakładu a w roli uczestników politycznych wydarzeń, które wstrząsnęły Francją,
obsadzeni są obłąkani pacjenci – rewolucja zastała i pozostawiła w takiej samej
kondycji.
Misterna dramaturgiczna konstrukcja tekstu, partytury
ruchowej i muzycznej zakłada
wieloplanowość, spiętrzenie i przenikanie się teatru i życia. Pytania
jakie stawia Weiss dotyczą natury rewolucji będącej etapem społecznego rozwoju,
ale też pożerającej własne dzieci.
Głównym bohaterem jest przebywający w przymusowej izolacji
markiz de’Sade, który w zakładzie wystawia spektakl o ostatnich dniach życia
jednego z przywódców rewolucji francuskiej – Marata.
Można tu wtrącić, że de’Sade naprawdę przebywał w Charenton
i naprawdę wystawiał tam swoje spektakle, ale to nie ma większego znaczenia.
Można też dodać, że nazwisko markiza posłużyło później psychologom do
określenia seksualnego zboczenia. Ale to też jest mało istotne. Do łaźni wchodzi
cała społeczność ośrodka dla obłąkanych, czyli pełna obsada teatru, która jak
chór w tragedii antycznej towarzyszy akcji niemal do ostatniej sceny. Wyszukane
i dopracowane choreografie oraz harmonijne zestrojenie ciał i głosów odsłoniły
najmocniejszy punkt tego spektaklu – zespołowość obsady. Brzyk pokazuje, że
dzisiejszy świat trochę przypomina ten ośrodek dla obłąkanych, w którym łatwo
dać się złowić i zmanipulować. Reżyserowi jednak nie udało się oddać napięcia,
które wyłania się z tekstu Weissa. Brzyk wyłożył się na splecionej i zawikłanej
konstrukcji tekstu. Dopiero jej rozplątanie doprowadziłaby do tego, co w nim
najważniejsze, czyli intelektualnego nasycenia dramatu. Bez tego te
najważniejsze, niosące sens dialogi i monologi przelatują nad głowami widzów, a
na pierwszy plan, zamiast treści, wysuwa się efektowna, ale, jak większość
kontekstów, mało znacząca, plastyka spektaklu.
Nie jest to mój tekst, nie wiedziałem co o tym spektaklu bym napisał.
Komentarze
Prześlij komentarz