Ptaki i Ptaszyska (1966) reż Pier Paolo Passolini


(Pierwszy film Pasoliniego, który obejrzałem).

Ptaki i ptaszyska to film niezwykły, będący metaforycznie ujętą powiastką filozoficzną o współczesnym świecie, wypełnionym alegorycznymi postaciami, których źródeł należy szukać w bajkach Lafontenowskich. To swego rodzaju traktat filozoficzny, w którym Pasolini próbuje szukać punktów stycznych między chrześcijaństwem a marksizmem i próbuje zobrazować współistnienie obu ideologii, jednej ucieleśnionej przez św. Franciszka z Asyżu, drugiej reprezentowanej przez Kruka.
Jeden z  tych filmów trudnych do ocenieni, moim zdaniem. Dlatego że:
- Z jednej strony mamy świetna rola Toto, z drugiej strony naturszczyków, których PPP tak pokochał, a którzy rozwalają wartość artystyczną jego dzieła.
- Film niesie przesłanie. Nie można powiedzieć, że film nie jest interesujący. Z drugiej strony z ekranu wieje nudą. Prawdopodobnie to efekt naładowania utworu mnóstwem szczegółów.
- Mnóstwo scen, które niby mają być śmieszne, a tak na prawdę są tandetne. Myślę tu o scenach, w których zastosowano tryb przyspieszenia x2, a których w filmie nie brakuje.
- Katastrofa montażowa. Myślę, że dziecko z nożyczkami mogło mieć wpływ na ostateczną formę.
- Dobra, a chwilami świetna muzyka Morricone.

Sam nie wiem. Widzę, że to film ważny.. Z drugiej strony cieszę się, , że obejrzany. W głowie natomiast wciąż przygrywa ta łobuzerska, westernowa melodyjka, a film nie przemija w myślach, tak jak wiele innych. 6/10

Komentarze