Tristana (1970) reż.Luis Bunuel
Przełom lat 20. i 30. XIX wieku. Dystyngowany arystokrata
Don Lope opiekuje się osieroconą, młodziutką siostrzenicą (Catherine Deneuve).
Wkrótce ojcowskie uczucie przeradza się w pożądanie. Tristana opuszcza dom, by
powrócić do niego po dwóch latach. Ciężko chora decyduje się na ślub ze swym
opiekunem. Uważam że film miał niezwykły specyficzny klimat, właśnie taki
surrealistyczny nerw, pełen subtelnych podtekstów - pogłębiającego się wpadania
w związek z donLope, początkowo wstręt przeradza się w fascynację. Bunuel
istotnie zmienił fabułę, i to już bardziej jego autroska wersja Tristany, niż
ekranizacja książki. C.Deneuve jest bardzo dobrze tu dobraną aktorką - to ona
tworzy w dużej mierze ten klimat i wartość filmu. Dzieje przemiany niewinnej
dziewczyny w cyniczną i bezwzględną kobietę. Także historia zmiennych kolei
konftontacji płci: od całkowitej przewagi mężczyzny nad kobietą, do poniżenia
męskości przez zwycięską kobiecość. I o cenie, jaką zawsze płaci zarówno
mężczyzna, jak i kobieta w ich odwiecznym związku/konflikcie. Czyli, tradycyjne
obsesje Bunuela, koncertowo odegrane przez Fernando Reya i Catherine Deneuve. Kolejny
miły Bunuel. Troche dramatu, trochę mądrości ale zdecydowanie najwięcej tutaj takiego typowego surrealizmu. 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz