Trylogia Samotności: Noc (1961) reż.Michelangelo Antonioni
Giovanni i Lydia są małżeństwem z dość krótkim stażem. Razem
odwiedzają swojego wspólnego przyjaciela, którego życie dobiega końca. Po tej
trudnej dla obojga wizycie Giovanni wybiera się na przyjęcie, zorganizowane z
okazji wydania jego nowej książki, Lydia natomiast odwiedza miejsca związane z
jej młodością. Ich wzajemne odosobnienie po nocy spędzonej z innymi osobami
doprowadzi do dramatycznego finału. A do mnie jakoś Antonioni nie trafił
jeszcze żadnym swoim filmem. Jeśli chodzi o "noc", to denerwują mnie
te snujące się postacie pisarzy, nieszczęśliwie zakochanych kobiet i
dyskutujących na tematy, czy lepiej być intelektualistą, czy biznesmanem. Jak
dla mnie to wszystko jest trochę z kosmosu, a ja od kina oczekuję przede
wszystkim emocji (nie chodzi mi o "akcję", tylko o wzbudzanie ich we
mnie różnymi środkami - film trzeba przeżyć, musi opowiadać trochę o mnie), a
nie snucia rozważań przez ludzi nadmiernie rozpieszczonych dostatkiem., ze
względu na świetną muzykę, niespieszne tempo snucia opowieści i za niektóre
sceny - Antonioni miał filmowe wyczucie, ale ta tematyka. 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz