Złota Setka Teatru Telewizji: Amadeusz (1993) reż.Maciej Wojtyszko
Wbrew tytułowi to jednak nie autora "Eine kleine
Nachtmusik" wybrał Schaffer na najważniejszą postać swego dramatu. Jest
nią bowiem Antonio Salieri, pochodzący z Włoch nadworny kompozytor cesarza
Józefa II, rezydujący na dworze w Wiedniu. W pierwszej scenie spektaklu, stojąc
u progu śmierci, Salieri postanawia objawić światu, że walnie przyczynił się do
przedwczesnego zgonu Mozarta. Liczy, że chociaż w ten sposób pozostanie w
pamięci potomnych, gdyż jego muzyki dawno już nikt nie gra i nie słucha.
Cofając się we wspomnieniach, starzec rozpoczyna opowieść o tym, dlaczego
postanowił zniszczyć Amadeusa. Urodzony na włoskiej prowincji od dziecka marzył
o sławie. Kluczem do jej bram było wówczas tylko jedno - muzyka. Jako mały
chłopiec wychowany w kupieckiej rodzinie Salieri postanawia więc przeprowadzić
transakcję z...Bogiem. W zamian za wielkość i uznanie ślubuje dozgonnie służyć
Panu Zastępów. Następnego dnia niewiarygodnym zrządzeniem losu wyjeżdża z
zapadłej mieściny w szeroki świat. Po latach zdobywa to, o czym marzył - posadę
cesarskiego kompozytora. Pamiętny młodzieńczej obietnicy prowadzi cnotliwe
życie. Pomaga biednym, wyrzeka się rozkoszy ciała. Ma tylko jedną słabostkę -
niepohamowaną skłonność do słodyczy. Jest u szczytu powodzenia, gdy w jego
życie niespodziewanie wkracza Mozart. Salieri przeżywa szok. Oto bezczelny
młodzik, myślący głównie o zaspokajaniu własnej chuci, dysponuje wręcz
niewiarygodnym talentem. Jak to możliwie, by taki prymityw tworzył dzieła, w
których odbija się boska doskonałość? Dotknięty do żywego Włoch dochodzi do
wniosku, że Bóg z niego zadrwił. W bluźnierczej tyradzie wypowiada Mu
posłuszeństwo. Odtąd celem jego życia staje się zniszczenie Mozarta. Zbigniew
Zapasiewicz doskonale ukazuje gwałtowną przemianę muzyka - oportunisty o polocie
szwajcarskiego buchaltera w demona zła, oplatającego swą ofiarę misterną siecią
intryg. Geniuszowi artystycznemu Amadeusza przeciwstawia geniusz obłudy, dzięki
któremu pod maską nieskazitelnych manier dopuszcza się coraz gorszych podłości.
Przedstawienie Wojtyszki nie jest jednak popisem tylko dwu aktorów. Świetnie
wypadli niemal wszyscy. Na specjalne wyróżnienie zasłużyli zwłaszcza Jan
Englert jako snobujący się na melomana cesarz oraz debiutująca wówczas w
Teatrze Telewizji Edyta Jungowska w ważnej roli Konstancji Weber, żony Mozarta.
Nie brak też u Wojtyszki scen, które na długo zostają pamięci. Trudno pozostać
obojętnym wobec pełnej gniewu i rozpaczy filipiki Zapasiewicza przeciwko Bogu.
Trudno nie uśmiechnąć się gorzko, gdy po wysłuchaniu arcydzieła Mozarta cesarz
i jego muzyczni "doradcy" zdetonowani bąkają: "Nawet nieźle,
tylko...za dużo nut. No właśnie...za dużo nut". [PAT] 7/10
Komentarze
Prześlij komentarz