Złotka Setka Teatru Telewizji: Świętoszek (1971) reż.Zygmunt Hübner
„Świętoszek” w telewizyjnej inscenizacji Zygmunta Hübnera to
przedstawienie do dziś wyróżniające się oryginalnością, a zarazem stanowiące
ryzykowną próbę połączenia elementów pozornie zupełnie do siebie nieprzystających.
Już pierwsze minuty spektaklu zaskakują. Ubrany współcześnie Tadeusz Łomnicki
stara się zmobilizować aktorów w kostiumach z XVII wieku do koncentracji nad
sztuką, w której zaraz wystąpią... przed królem. Wokoło natomiast – jakby nigdy
nic – piętrzą się kable i kamery. Podczas wymiany zdań Łomnickiego z aktorami,
ten pierwszy mówi słowami Moliera, którymi dramaturg bronił ongiś „Świętoszka”
przed inkwizytorskimi zapędami swych wrogów (w przedstawieniu wykorzystano
fragmenty „Improwizacji w Wersalu”, przedmowy do „Świętoszka” oraz Pierwszego i
Drugiego Posłowia Moliera do Króla). Chwilę później ekran wypełnia już tylko
twarz Łomnickiego - Moliera, przekonującego niewidzialnego monarchę, by
zechciał właściwie zrozumieć przesłanie komedii. Na tym wszakże nie koniec
niespodzianek. Przebieg spektaklu Łomnicki śledzi na monitorze, by w
odpowiedniej chwili (bez zmiany ubrania) pojawić się na scenie w roli
Tartuffe'a. Dalej jest już konwencjonalnie. Bogaty mieszczanin Orgon,
zafascynowany pobożnością Tartuffe'a, nie dość, że gości go w swym domu, to
jeszcze stopniowo powierza mu swój majątek, skrywany przed oczyma króla list
oraz rękę córki Marianny, mimo, że wcześniej przyrzekł ją zakochanemu Waleremu.
Syn Orgona Damis oraz szwagier Kleant mają jednak o wiele więcej sceptycyzmu
wobec moralno - duchowych zalet Tartuffe'a. Podejrzewają, że to tylko maska, za
którą kryją się bardziej przyziemne intencje. Wszakże nie oni będą tymi, dzięki
którym Orgon wreszcie przejrzy na oczy. Swobodne mieszanie porządków czasowych
i rozbijanie teatralnej iluzji nie służy w Hübnerowskiej inscenizacji taniej
pogoni za oryginalnością. Podkreśla uniwersalność oraz dojmujący realizm
„Świętoszka”. Zarówno bowiem tytułowa postać Tartuffe'a, jak i kilka innych to
typy ludzkie, które spotkać można zawsze i wszędzie. Opacznie pojęta
religijność Orgona i Pani Pernelle to przecież tylko „szczególny przypadek”
pewnej duchowej choroby, charakteryzującej jednostki, które w szczerym dążeniu
do moralnej doskonałości wyrządzają krzywdę bliźnim, wcale tego nie
dostrzegając. Natomiast przysłowiowa już „świętoszkowatość” jest właściwie
podlejszą odmianą tej samej przypadłości, przeobrażonej w cyniczne żerowanie na
naiwności i idealistycznych porywach innych.
Tadeusz Łomnicki w roli"ponadczasowego"Tartuffe'a
wygrywa to wszystko doskonale. Jego bohater nie jest jednak wyłącznie zręcznym
manipulatorem i cwanym obłudnikiem, wykorzystującym słabostki otaczających go
ludzi. Urasta na człowieka wyobcowanego ze społeczeństwa, momentami
demonicznego, „większego niż życie”. Znakomitość kreacji Łomnickiego przysłania
w „Świętoszku” "Hübnera nawet niezwykłe pomysły inscenizacyjne. Mało tego,
czasami zdaje się wywracać etyczny porządek sztuki.
Jeden z recenzentów po obejrzeniu spektaklu pisał: „Tartuffe
(...) był małym obłudnikiem, ale i wielkim ryzykantem, był graczem i
człowiekiem, którym targają namiętności. Był jedyną osobą o autentycznych
przeżyciach. Mógł nam nawet stwarzać pewną satysfakcję wodząc za nos głupawego
Orgona. A kto był jego przeciwnikiem? Bezwolna Marianna? Stręczycielka Doryna?
Elmira, igrająca jego namiętnością i szykująca mu podstęp? I nie można mieć
pewności, że odwet, jaki próbował wziąć na nich, zasługuje na jednoznaczne
potępienie. Być może Tartuffe stał się nieoczekiwanie bohaterem pozytywnym.” [http://teatrtelewizji.vod.tvp.pl/593122/swietoszek] 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz