The Room (2003) reż. Tommy Wiseau
Johnny (Tommy Wiseau) to człowiek o złotym sercu. Ma
mnóstwo przyjaciół, wspiera finansowo i moralnie porzucone dzieci oraz posiada
dobrą i dochodową pracę bankiera. Jednak prawdziwym światłem jego życia jest
narzeczona, Lisa (Juliette Danielle), którą traktuje jak boginię. Dylemat
pojawia się w momencie, gdy miłość Lisy do przyszłego męża zaczyna słabnąć, a
jej uwaga kieruje się na Marka (Greg Sestero), sąsiada i najlepszego
przyjaciela Johnny'ego. Klasyk nadrobiony. Nareszcie mogę się uważać
za prawdziwego kinomana. Śmiech Tommy'ego Wiseau na zawsze pozostanie w mojej
pamięci. "Haha. What a story, Mark!" Kwintesencja kina,
tragiczne wydarzenia okraszone dawką świetnego humoru i ciekawymi dialogami. Rzeczywistość
nie istnieje. Jest tylko Pokój, roboludzie i widoczki San Franscisco. Emocje
sięgały zenitu. Aż rozbolała mnie głowa. Po tym filmie życie nie będzie już
takie samo. A jednak gdybym mogła oceniłabym na zero. Tak
zły że aż dobry. Można płakać ze śmiechu przy niektórych scenach i dialogach.
Bardzo współczuje Tomiemu Wiseau. Ten film to jego autoportret psychologiczny.
1/10
Komentarze
Prześlij komentarz