Stromboli, Ziemia Boga (1950) reż. Roberto Rossellini



Litwinka Karin Bjorsen (Bergman), żyjąca pod koniec wojny we włoskim obozie dla uchodźców, nie ma żadnych finansowych środków, by wrócić do normalnego życia. Spotyka włoskiego żołnierza, Antonia (Vitale), który zabiega o jej rękę. Poślubia go, by wyjść z zamknięcia i towarzyszy mu w drodze na rodzinną wyspę, Stromboli. Jest ostrożna w kontaktach z mieszkańcami. Kiedy dowiaduje się, że wielu z nich podróżowało po świecie, pyta: "To dlaczego jesteście tutaj?" Odpowiedź brzmi zawsze tak samo: "Bo tu się urodziłe0m". Gdy urządza po nowemu dom Antonia, ten bije ją, ponieważ zmieniła jego dotychczasowe miejsce na ziemi. Roberto Rossellini, Ingrid Bergman, włoski Neorealizm- wielkie nazwiska, ważny kierunek estetyki kina... ... i tylko banalna historia o fatalnych wyborach życiowych podpowiedzianych ,,zauroczeniem po poznaniowym" w żadnym wymiarze nie jest w stanie wypełnić zastosowanej formy. Sekwencja polowania na tuńczyki może zaintrygować, nawet dzisiaj, ale reszta to już, wg. mnie co zaznaczam, kino przeterminowane. W tym medium, dzisiaj, gra się toczy o zupełnie inne stawki. Stromboli jest banalna; natomiast forma tę banalność w moich oczach ratuje, a ponadto jest tu ciekawy mariaż skrajnego realizmu z mistycyzmem, jeszcze nieśmiałym, choć już - trzeba to otwarcie przyznać - trochę pretensjonalnym; i podkreślę raz jeszcze, iż - pamiętając o mankamentach, które nakreśliłeś, a które oczywiście są zauważalne - widzę tu wielki atut w postaci protagonistki. W dodatku lokalizacja. Czynny wulkan Stromboli, wybuchający z przerwami od 2500 lat na jednej z wysp Liparyjskich. Mnóstwo żużlu, potoki lawy spływające Sciara del Fuoco, kratery Stromboli. Końcowe sceny ze zrozpaczoną Bergman wspinającą się na Stromboli przepiękne, nadto fascynująca sekwencja gwałtowniejszej erupcji wulkanu powodująca exodus mieszkańców wyspy w morze. Piękny film i piękna wyspa. 7/10

Komentarze