Honor Zabójcy (1996) reż. Russell Mulcahy


Dolph Lundgren wcielił się w postać agenta sił specjalnych mającego na sumieniu więcej ofiar, niż niejeden seryjny morderca. Jest on idealnym komandosem i wojownikiem do zadań specjalnych, który choć posiada wiele nazwisk i twarzy, zawsze wie co robi i konsekwentnie likwiduje wskazane mu przez kierownictwo cele. Do tej pory nie zastanawiał się nad motywacją swoich czynów, dlatego był tak skuteczny. teraz jednak bohater zaczyna myśleć, co odbija się ujemnie zarówno na jego obowiązkach, jak i na decyzjach szefów, którzy przemyśliwują nad tym, żeby pozbyć się wybrakowanego zawodnika. Kręcony jeszcze w starym dobrym stylu, kiedy to Dolph królował w tego typu produkcjach. Najbardziej przypadła mi ścieżka dźwiękowa z tego filmu i fajny klimat.Biorąc pod uwagę ilość akcji, muzykę, fabułę i klimat całego filmu mogę powiedzieć, że film jest niezły. Ładna Gina Bellman i jej ładny głos, dobra gra "ćpuna" oraz Dolpha niezła fabuła i średnia muzyka, klimat dał radę, ale było kilka momentów drażniących m.in, takich jak: niekompetencja ze strony czarnych charakterów, za mało akcji jak dla mnie i muzyka mogłaby być lepsza. 5/10

Komentarze