Torso (1973) reż. Sergio Martino
Akcja filmu rozgrywa się w dwóch miejscach, ośrodku akademickim i willi. Pewnego cichego dnia w ośrodku akademickim zostaje brutalnie zamordowana para studentów. Kilka dni poźniej dochodzi do kolejnego morderstwa, jeszcze bardziej okrutnego. W campusie pojawia się strach. Rada uczelniana zwołuje zebranie, na którym policja ostrzega studentów przed tajemniczym mordercą. Czwórka jednych z najpopularniejszych dziewczyn ma juz tego dość i postanawia wyjechać na kilka dni do willi wujka w małym miasteczku. Nie spodziewają się, iż ich tropem podąża morderca. Dziewczyny są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Może komuś uda się je uratować. Pomyślany chyba na zasadzie "dla każdego coś miłego" - jest czarnoskóra, ruda, brunetka i blondi. Świecą biusty, świecą noże, a napięcie ledwie wyczuwalne.Sergio Martino stroni od subtelności. Jego dzieło ma posmak narkotyków, lesbijskiego seksu i moralnego nihilizmu. Od razu widać że fabuła jest pretekstem do mnożenia rozbieranych scen oraz krwawych mordów. Poza tym, co mnie dziwi - film jest z początku lat 70-tych, a bardziej mi przypomina produkcje z lat 80-tych. Właściwie bliżej mu już do slashera niż do typowego giallo. Zagadka kryminalna odgrywa tu niewielką rolę. Reżyserowi udało się wprowadzić mnie w błąd co do tożsamości mordercy i udało mu się stworzyć bardzo dobry klimat (zwłaszcza w scenie na moczarach). 5/10
Komentarze
Prześlij komentarz