Reżyseria Jan Jakub Kolski: Grający z Talerza (1995)
Podobnie jak w innych filmach Kolskiego, akcja rozgrywa się gdzieś pośród pól, łąk i lasów. Bohaterami są ludzie prości, ale niezwyczajni - karlica Janka; zbiegły z cyrku, gdzie wystawiano go na widok publiczny, potwór Morka; Kostucha rodem z obrazów Malczewskiego i wreszcie Lunda - człowiek grający na skrzypcach i kawałkach talerzy. Dzieło o miłości, życiu i śmierci, przesycone bogatą symboliką i kulturowymi odniesieniami.Najpiękniejszym wątkiem jest moim subiektywnym zdaniem nieśmiało i stopniowo budujące
się uczucie pomiędzy Morką a Janką. Morka sądzi, że nikt nie jest w stanie go pokochać z
powodu brzydoty i odmienności. Pięknie mówił do Janki o jej oczach jak bławatki, bielutkich
zębach i kasztanowych, błyszczących włosach. To było takie ładne, takie proste, trochę
metaforyczne, a jednak nie udziwnione. Nieśmiałość bohaterów, zwłaszcza Morki pokazuje jak
czasami trudno samemu rozbudzić w sobie miłość, pozwolić jej pokazać się od tej prawdziwej
strony. Również nasze kompleksy, ułomności, cała paleta bycia człowiekiem nie są przecież
przeszkodą do tego by być kochanym. Przepiękne sceny podczas wiązania snopków siana i ta
radość przy wspólnym szukaniu się w sianie czy wzajemnej zabawie w "złap mnie, jeśli
potrafisz". Albo jak Morka drzewo do pieca rżnie siekierą i jak przekomarza się z nim zalotnie
Janeczka. Dużo pięknych scen. O dziwo podobała mi się też Grażyna Błęcka w roli Śmierci,
zupełnie jak z Malczewskiego, jak ktoś już zauważył 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz