Obejrzane w CK Łęczna: Małe kobietki (2019) reż. Greta Gerwig
Jo March pracuje jako nauczycielka w Nowym Jorku. Kobieta wspomina przeszłość swoją i sióstr.Dla mnie ten film najlepiej oddają dwie wypowiedzi. Jedna Meg: "To, że moje marzenia są inne niż twoje,nie oznacza że są mniej ważne". I druga Jo: "Kobiety mają i umysły i dusze. Oprócz serc, mają ambicje i talent, a także piękno. Mam dość ludzi, którzy mówią, że miłość jest wszystkim, do czego nadaje się kobieta" Bo to film o różnorodności pragnień, różnorodności wyboru życiowych dróg. I każda z nich jest dobra pod warunkiem, że wynika z własnych decyzji. Gerwig stworzyła opowieść jednocześnie wierną XIX-wiecznej powieści i na wskroś współczesną o dążeniu do wolności, niezależności i możliwości samostanowienia o sobie. Film pełen dynamizmu, energii, świeżości. Wspaniałe role wszystkich aktorek. Meryl Streep wcielająca się w zrzędliwą ciotkę daje doskonały komediowy występ. Jedynie do Chalameta nie mogę się przekonać.Choć bardzo lubię dawne czasy i filmy kostiumowe, to tutaj trochę drażniło mnie przeładowanie filmu scenami, wydarzeniami, które nie były niezbędne, a przez to przeładowanie - dynamiczne tempo niepasujące jakoś do stylu życia na prowincji w XIX wieku, egzaltacja Amy i szczegóły takie, jak dom dziadka Lauriego, twarz wychudzonej Laury Dern po liftingach, czy nawet kompletne fizyczne niepodobieństwo sióstr do siebie.
Film dostosowany do dzisiejszego widza o krótkim czasie koncentracji uwagi: dużo, szybko, wyraziście. Zabrakło chyba niezapomnianego klimatu, czegoś, czym amatorzy dawnych spokojnych czasów mogliby się podelektować.
Komentarze
Prześlij komentarz