Gasnący płomień (1944) reż. George Cukor
Krótko po ślubie zamożna kobieta zaczyna podejrzewać, że jej mąż zamordował swoją wcześniejszą partnerkę. Równocześnie w jej domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, które powoli doprowadzają ją do szaleństwa. Lekcja suspensu, wywiedziona ze sztuki Patricka Hamiltona: Ingrid Bergman jako popadająca w obłęd młoda kobieta w domu z szokującą przeszłością. Sprawnie opowiedziana historia, w której niezwykłe wyczucie dramaturgii nadrabia mankamenty i naiwności scenariusza. Wprawdzie z dzisiejszej perspektywy, fabuła "Gaslight" już tak bardzo nie zaskakuje, niemniej reżyserskie umiejętności George'a Cukora sprawiają, iż napięcie nie słabnie przez cały seans. Ponadto, film pochwalić się może świetnymi dialogami (ciężko mi stwierdzić, w jak dużej mierze jest to zasługa scenicznego pierwowzoru, gdyż nie miałem okazji mieć go w rękach) oraz dobrym aktorstwem (szczególnie Charles Boyer wypada nad wyraz przekonująco w roli męża-tyrana). Wizualnie mamy zaś do czynienia z noirową stylistyką, co kreuje atmosferę tajemniczości o potężnej sile oddziaływania na widza. Ogółem: duża przyjemność dla smakoszy dreszczowców i kina spod znaku "mystery", a zarazem pozycja, której nie powstydziłby się sam Hitchcock.
Komentarze
Prześlij komentarz