Nasz Czas (2018) reż. Carlos Reygadas

Carlos Reygadas opowiada o małżeństwie, które decyduje się żyć w otwartym związku i stopniowo prowadzi swoją relację na skraj przepaści. W główne role – szalejącego z zazdrości Juana i jego zaangażowanej w romans z Amerykaninem partnerki Esther – wcielili się sam reżyser i jego żona Natalia López. Na ekranie towarzyszą im ich własne dzieci, Rut i Eleazar Reygadas. "Nasz czas" nie ma jednak nic wspólnego z ekshibicjonizmem. Intymne są w nim przede wszystkim pytania o relacje i pasja, z jaką twórca dzieli się nimi z widzami. Akcja filmu rozgrywa się na meksykańskiej prowincji, w rodzinie zamożnych farmerów, którzy łączą ciężką pracę na ranczu z zamiłowaniem do sztuki. Obserwując walczące zwierzęta i zmagających się ze sobą ludzi, Reygadas pokazuje, jak kultura tworzy tamę dla instynktów, jak przekuwa pożądanie, agresję i namiętność w muzykę czy film. Ale wskazuje też na zagrożenie, jakim dla związków jest dziś technologia. Łatwość podróżowania i dostęp do różnych form komunikacji kuszą obietnicami innych miłości, innego życia. Tytułowy "nasz czas" ma więc u Reygadasa wymiar i prywatny, i szerszy wymiar społeczny.Można się umówić, że żyjemy w otwartym związku bo dzięki temu dajemy sobie wolność wyboru i pełnię zaufania do partnera. Można to uzasadniać poprzez egzystencjalne rozważania nad naturą ludzką, istotą relacji i dawać upust swoim przemyśleniom w poezji. Ale to tylko gra pozorów, bo gdy faktycznie dochodzi do realnej możliwości utraty bliskiej osoby, wszystkie te intelektualne gierki tracą swoją moc. Zaczyna się to, co zwykle - eskalacja zazdrości - paranoja, bezsensowne przesłuchanie, przymus szpiegowania, agresja. Wszystko to widać w scenach z bykami, pokazującymi tak naprawdę prawdziwe uczucia i skrywaną chęć do brutalnego pozbycia się rywala. Możemy sublimować, ale to i tak nic nie zmienia. Chęć posiadania na wyłączność i potrzeba kontroli znowu wygrywa.

Komentarze