Ennio (2021) reż. Giuseppe Tornatore

Ponad 500 filmów wybrzmiałoby inaczej, gdyby nie on. Ennio Morricone to nie tylko jeden z najbardziej płodnych kompozytorów muzyki filmowej w historii, ale również uwielbiana przez międzynarodową publiczność legenda kina, której twórczość została dwukrotnie nagrodzona Oscarem®. „Ennio” jest żywiołowym portretem geniusza, nakreślonym przez wiernego przyjaciela i znakomitego reżysera. Giuseppe Tornatore zaprasza nas w wyjątkowo osobistą podróż po prywatnym i artystycznym życiu wspaniałego kompozytora. Towarzyszą nam w niej wspominający go artyści i reżyserzy, tacy jak Bernardo Bertolucci, Clint Eastwood, Bruce Springsteen, Quentin Tarantino, John Williams czy Wong Kar Wai, ale przede wszystkim wtóruje nam niezapomniana filmowa muzyka Mistrza. W końcu, historia jego życia to historia kina.Dla mnie dokument był bardzo ciekawy i ogółem zrobił bardzo pozytywne wrażenie, ale mam jedno niedociągnięcie i jeden zgrzyt. Niedociągnięcie dotyczy takiej kwestii. Poznaliśmy Ennio Morricone jako Boga Muzyki, a jak wyglądał Ennio Morricone jako człowiek? Co się stało z jego dziećmi? Jakim był ojcem? Mężem? Trochę mi tego zabrakło. Wszyscy skupili się na muzyce ale przemilczeli sferę prywatną. Zgrzyt - trochę mi nie pasuje retoryka, gdyż dokument próbuje przemycić tezę, ze muzyka filmowa, i ogółem muzyka przed Ennio to był chłam. A Ennio zmienił jej oblicze nieodwracalnie. Wiesz, aż tak się nie znam, ale muzyka filmowa lat 40. czy 50. też była w porządku. Ok, rozumiem, nowy powiew, nowa jakość która została doceniona po latach, ale takie idealizowanie postaci, nie jest zbyt zdrowe. Dokument jest ciekawy, gdyż można obserwować 60 lat rozwoju kina. Wiele filmów, jakie pokazano, dziś by nie powstało, a kilka by trafiło na pornhub lub do śmietnika, a nie szeroki ekran. Warto było zobaczyć, jak zmieniły się standardy kina.

Komentarze