Corri, Uomo, Corri (1968) reż. Sergio Sollima
Manuel "Cuchillo" Sanchez (Tomas Milian) wraca do swojego rodzinnego miasteczka, jednak może cieszyć się nim jedynie przez chwilę, gdyż tego samego dnia trafia do więzienia. Zostaje umieszczony w celi razem z meksykańskim poetą, Ramirezem (José Torres), który oferuje mu 100$ za pomoc w ucieczce. Po sprawnie przeprowadzonej akcji oswobodzenia siebie i poety, panowie wyruszają razem do Teksasu. Jak się szybko okazuje, Ramirez spieszył się nie tylko do wolności, ale również do ukrytego w Burton City złota. Kluczem do wszystkiego jest tytułowa strona pewnej starej gazety. Na swoje (nie)szczęście, Cuchillo wejdzie w posiadanie owego papieru, co sprowadzi na niego prawie same kłopoty. W pogoń za naszym bohaterem ruszają inni pretendenci do skarbu.Spaghetti western mocno wymieszany z solidnym kinem przygodowym. Świetna muzyka wpadająca w ucho, aktorstwo bez zarzutu, wciągająca historia. Po prostu kolejny włoski western, który trzeba zobaczyć. Co do fabuły - poczciwy złodziej Cuchillo trafia do więzienia. W celi poznaje pewnego poetę, Ramireza, który oferuje mu 100$ za pomoc w ucieczce i zawiezienie go do Texasu. Jak się później okazuje, Ramirez chce pojechać do znajdującego się tam Burton City, aby zabrać schowane w nim złoto. Jednak nie tylko on chce odnaleźć skarb - swoje łapska chcą na nim położyć bandyci, meksykańscy rebelianci, dwóch rządowych agentów, panienka z Armii Zbawienia, były szeryf oraz kobieta Cuchillo, która chce go zmusić do małżeństwa. Świetna rozrywka w starym stylu. Takich filmów już się dzisiaj nie robi. Powinien z tego powstać obraz nawet i 3-godzinny. Postać Cuchillo aż się prosi o więcej przygód. Dziwne, że Hollywood jeszcze nie odkopało tego bohatera. Szczerze polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz