Panorama Kina PRL: Rok Spokojnego Słońca (1984) reż. Krzysztof Zanussi

Rok 1946. Do miasteczka w pobliżu Zielonej Góry przybywa amerykańska komisja wojskowa, mająca odnaleźć groby zamordowanych przez hitlerowców jeńców alianckich. Kierowca Norman poznaje Emilię, kobietę czterdziestoletnią, jest nią zafascynowany. Wzajemne zainteresowanie, a stopniowo i uczuciowe zaangażowanie, utrudnia bariera językowa. Norman stara się nakłonić Emilię do wspólnego wyjazdu do Ameryki. Oboje są wolni. Emilia również pragnie tego wyjazdu, jednak na skutek wielu perypetii - rezygnuje. Po wielu latach Emilia, pensjonariuszka domu starców, otrzymuje spadek z Ameryki. Chce jechać, ale jest już na to za słaba... W rozświetlonym słońcem pejzażu młoda Emilia i Norman tańczą taniec nie spełnionego uczucia."Rok spokojnego słońca" sprawdza się jako komentarz do sytuacji w powojennej Polsce. Bardzo subtelnie opisuje ciężar jaki musiał dźwigać wtedy naród. Pełno tu też sugestywnych scen, ukazujących wydarzenia, które ugruntowały charakter postaci. Wspomnieć warto choćby senną sekwencję gdy hitlerowcy wyśmiewają jeńców. Gorzej jest w kwestii tego dzieła, jako melodramatu. Zanussi chce byśmy uwierzyli w miłość od pierwszego wejrzenia (w ogóle pierwsza scena spotkania Emilii i Normana jest głupia), do tego opartą jedynie na bliskości (bo bohaterów dzieli bariera językowa). Niestety nie czuję zupełnie chemii między Scottem Wilsonem oraz Mają Komorowską, ich związek zdaje się być jedynie umowny. Również epilog był dla mnie zbędny, a ta historia mogła się skończyć na peronie kolejowym. Cenię reżysera, lecz pozwolił sobie tutaj na wiele uproszczeń w relacjach między postaciami. Sprawiło to, iż ciekawiej ogląda się tu sceny przypisane zjawiskom, niż ludziom. Szkoda.

Komentarze